Część druga (TOM II) Kroniki SKKT-TKPZ

 Relacja z rajdu

(TKPZ Nr 27): - przepisane z kroniki

Uczestnicy: 7+1 

Trasa: Zwierzyniec - Górecko Stare - Rezerwat Szum - Górecko Kościelne - Józefów - Długi Kąt

Czwartek - godz. 2320

Zbieramy się u Gregorczyka. Pan Bogacki odwozi nas do Bąkowca, gdzie jesteśmy, aż za wcześnie. Zdążamy na wcześniejszy niż zaplanowany pociąg. Do Dęblina siedzimy, tam mamy dalej pociąg dopiero 244. Czekamy.

Piątek "13" października

Podjeżdża pociąg. Wsiadamy i jedziemy na stojąco lub siedząco na podłodze. Tak do Lublina. Tu zajmujemy cały przedział dla siebie. W Dęblinie pani w kasie miała poważne kłopoty z wypisaniem nam biletów - nie mogła znaleźć Szczebrzeszyna. Dla ułatwienia jej pracy wzięliśmy bilety do Zwierzyńca. I miało to swoją implikację, bo zdecydowaliśmy się wysiąść w Zwierzyńcu. Cóż, drobiazg, zmiana trasy. Obojętna, bo i tak nie mieliśmy zaklepanych noclegów. Wysiadamy 809, pada deszczyk. Jemy pod przystankiem. W sklepie nie ma nic do picia. Chłopcy patrzą z morderczymi zamiarami na pewnego osobnika siedzącego opodal. Przyczyną jest 5 butelek mleka w torbie tego osobnika. Kończymy jedzenie i choć trochę mży, ruszamy czerwonym szlakiem, który odtąd będzie naszym "przewodnikiem".  Jest to tak zwany "szlak krawędziowy" (krawędź Puszczy Solskiej)

Jeszcze krótki postój przy kościółku na wyspie (niestety podobnie jak przed rokiem - byliśmy tutaj- jest w remoncie)

Ruszamy na trasę. Najpierw drogą asfaltową, obok stawów, aż do wsi Sochy, gdzie skręcamy w las. Od czasu do czasu trochę mży. przechodzimy przez tory gdzie robimy sobie zdjęcie i dalej. Zaczęło się trochę pod górkę, trochę z górki.  Zmienność terenu wpływa na samopoczucie zespołu. oczywiście pozytywny wpływ ma miejsce. tak idąc dochodzimy do ławki , gdzie znajdujemy "ślady rycia" scyzoryka kogoś z ZSZ Kozienice z zeszłego roku. Dalej dochodzimy do leśniczówka "Florianka" Niestety nie ma nikogo do podbicia nam książeczek OTP, robimy więc sobie pamiątkowe zdjęcie (jako dowód bytności tutaj)

Dalej jeszcze 5 km. idzie się dobrze, choć są tac, którzy pytają często: "ile jeszcze? daleko jeszcze? ile km jeszcze?

Do Górecka Starego, gdzie zaplanowaliśmy sobie pierwszy nocleg wchodzimy o 1230. Wychodzi całkiem ładna średnia prędkość 4,6 km/h

Zaczynamy szukać noclegu tj stodoły. Pierwszy zapytany ma tylko słomę, ale ma także informację. Niedaleko jest schronisko. Idziemy do opiekunki - kierowniczki tego schroniska, a jednocześnie Terenowego Opiekuna Społecznego. Nie ma jej w domu, jest emerytowaną nauczycielką, a dzisiaj jest w szkole Dzień Nauczyciela. Za to jest jej mąż, strasznie rozgadany, ciężko z nim wytrzymać. Za jego zgodą palimy ognisko i gotujemy żarcie. Pulpety z ziemniaczkami.

Jest "szefowa" Nici ze schroniska - zamknięte, ale przyjmie nas do stodoły na słomę. Decyzja - zostajemy. Decyzji tej sprzyja fakt, że w stodole są dodatkowo sienniki oraz dostajemy 3 śpiwory na przykrywkę.

Jeszcze krótki spacer do sklepu, w którym właściwie prócz piwa nic nie ma. Parę spotkań Pawła z "Dorocią" i lulu.

Trochę strachu, bo kotek konsumuje resztki z naszej kolacji, trochę hałasując. Myszki też są. Szybko zasypiamy, poprzednia noc prawie cała "do tyłu". Wbrew przepowiedniom nie jest zimno, nawet wręcz przeciwnie.

Sobota

Wstajemy o 700, o 800 śniadanko. Zapłata a potem wymarsz, dalej idziemy czerwonym szlakiem, Iwona trochę "przygnieciona"  . Mijamy fajne mostki na rezerwacie "Szum" i dochodzimy do zapory wodnej (czynnej - a rok temu była tu ruina)

Tu Iwona sprawdza swoje gumowce a my robimy dłuższy postój. Chłopcy bawią się w "misie-patysie" Jemy coś dobrego i ruszamy dalej w drogę. Teraz już szybko dochodzimy do Górecka Kościelnego. Najpierw mostek, potem kapliczka z 1648 roku nad rzeczką, potem sześć starych dębów - pomników przyrody, druga kapliczka (zaglądamy do środka) modrzewiowa i wreszcie wspaniały drewniany kościół z 1768 roku (w środku dwa arcydzieła: model kościoła z różnych nasion i model kapliczki z nasion i kłosów. Kolejne zdjęcie pamiątkowe, robione z narażeniem życia - kabel. Jak widać "Sylwia" się dożywia, jak i Rafał. Tak na nich wpływa piękna pogoda, od rana słoneczko przygrzewa. Dalej idziemy do Tarnowoli, gdzie uzupełniamy poziom wody w żołądkach

"Aga i Rafał, jak oni się ..."

W Tarnowoli ostre podejście kamieniołom.

Przechodzimy przez szosę i dochodzimy do "małego" błotka. Przeprawiamy się Spotykamy zielony szlak i dalej kawałek z nim razem. Niektórzy "klękają" widocznie chcą szybciej metę dojrzeć. wchodzimy do Józefowa. Końcówka- finiszujemy na ryneczku. Ciągnie nas tam magnes bardzo silny... lody!!!

Są!! 

Tym razem 18 km w 5,5 godziny słabiej niż wczoraj, ale też było trochę dłuższych przerw - więcej do oglądania.

1330 jemy duuuuże lody. Spotykamy kierownika schroniska w Józefowie, który nas zaprasza na nocleg.

Trudno nie skorzystać. Dostajemy pokój z 8 łóżkami. Z nudów zaczynamy grać z "tubylcami" w piłkę. Wynik 11:9 dla nich, ale moralnymi zwycięzcami jesteśmy my. Oni robili dużo zmian i to jakościowych. Potem kluchy z konserwą. Trochę rozrabiania (wycie itp) z lubelską grupą (sąsiednia sala - zbliżony wiek) Chłopcy poznają wiele nowych koleżanek. Ledwo można ich namówić na spanie o 2200, ale mamy wstać o 400 więc ... 

Niedziela

Wstajemy 400, 430 wychodzimy. Ciemno i ciepło. o 510 już na stacji. 600 pociąg do Zawody. Stamtąd o 755 do Dęblina.  1340 do Bąkowca. Tu spacerek 2km do przystanku PKS i po wariactwach "Sylwii" wsiadamy o 1444 do autobusu. O 1500 już Brzeźnica i do domów na zasłużony odpoczynek. ENDE