Część druga (TOM II) Kroniki SKKT-TKPZ

 Relacja z rajdu  XIII  Rajd wapienny

(TKPZ Nr 36): - przepisane z kroniki

Uczestnicy: 9+1    

trasa: Zabierzów - Sąspów - Łazy - Radwanowice 

środa 30.05   godz. 2030 -

P.Grządziela odwozi nas do Bąkowca, wsiadamy i dojeżdżamy do Radomia, gdzie krótki postój.  O 2350 wsiadamy do pociągu relacji Warszawa-Zakopane. Oczywiście my nie jedziemy do Zakopca, tylko do Krakowa. Na początku miejsc siedzących brak. Koło Kielc uzyskujemy cały przedział. Kraków. Oprócz nas wysiada dużo innych grup. Krótkie oczekiwanie (2h) i podmiejskim dojeżdżamy do Zabierzowa. Trochę pudłujemy z autobusem, ale maly spacerek  i po zakupach ("Łukasz" tu się trochę wściekł, bo były znaczki takie jakie kupił w Krakowie za 1200 zł a tu za 500 zł) dochodzimy do PKP Zabierzów miejsca startu. Jesteśmy punktualnie o 900 (start 900-1100)

NIESPODZIANKA Zamiast planowanych na pierwszy dzień spokojnych 11km, mamy dzisiaj do przejścia 30km. Zmiana miejsca noclegu!! Pierwszy nocleg w Sąspowie. Trudno, ruszamy. Czarnym szlakiem do Bolechowic, tu odbijamy na żółty, ale jak się później okazało w złą stronę żółtego. W ten sposób zamiast do doliny Będkowskiej dochodzimy do Żelkowa. Ale nic straconego Odbijamy w lewo i zwiedzając po drodze fajną jaskinię Nietoperza (można w środku grać w piłkę - boisko się zmieści)  dochodzimy i to punktualnie do Sąspowa. 1700 Przez całą drogę ogonek mamy niezmienny.  (ale cóż nosić 6 par obuwia na cztery dni to ... przesada)

Przygotowujemy spanko na słomie. Gospodarze (Marian Kiszka Sąspów 280) pokazuje miejsce w swoim lesie, gdzie na ognisku gotujemy makaron do truskawek. Około 2200 już na słomie, rozpoczynamy "mruczanki'" Inne grupy słuchają i .. zasypiają.

Rano, krótka dyskusja z "19", czy oddadzą drabinę (byliśmy na górze), czy mamy im zrzucić parę snopków na głowy. Nasz "argument" wystarczył. Potem kanapki i jako przedostatnia grupa o 930 wychodzimy na trasę. Bez plecaków idziemy zwiedzić Ojcowski Park Narodowy. Żółtym dochodzimy do Pieskowej Skały, gdzie zwiedzamy zamek i oglądamy Maczugę Herkulesa Dalej drałujemy "czerwonym" do Ojcowa. Tu zwiedzamy (po ostrym podejściu) Grotę Łokietka . Leży ona 120-130 m nad dnem doliny Prądnika (w zależności od tego, który przewodnik opowiada). Potem schodzimy do "żółtego" i doliną Sąspówki wracamy do miejsca naszego noclegu, skąd zabieramy plecaki,  proporczyk i ruszamy   na około 8 kilometrowy marsz do Łaz. Idziemy przez Jerzmanowice próbując jeszcze kupić chleb (mamy mało) W Łazach nocleg pod nr 42 Jesteśmy 1730  W porównaniu z tym, to poprzedni był luksusowy. Mało słomy, ale na szczęście inne grupy rezygnują z tego noclegu (bardziej wygodnickie) i możemy sobie całą słomę dla siebie nazgarniać i jest całkiem nieźle. Jeszcze tylko drobny (1,5 h) meczyk z tubylcami, przegrany 8:12 (wysoka trawa i w dodatku ślisko, mokro) Potem małe szamanko i lulu

Rano śniadanko i ruszamy do doliny Będkowskiej, tu napotykamy źródełko Będkowianki, jest ciepło, słoneczko grzeje, więc ... C H R Z E S T 

  "Lizellotta" to chyba lubi  

najdłużej opierająca się Gosia O. 

Potem kawałek jeszcze dolinką, ładne widoczki, mijamy inne grupy idące w różne strony. Zdobywamy jeszcze jeden "poziomkowy" szczyt Podziwiamy widoki z niego, tam byliśmy i o 1400 docieramy do Radwanowic, tu jesteśmy też pierwsi. Wybieramy sobie nocleg. Na sianku, na górze, potem jeszcze wpuszczamy tu dziewczęta z "19" i ruszamy na gotowanie posiłku. Gotujemy ziemniaczki, plus gulasz plus mizeria (jej oczywiście nie gotujemy) i na koniec kisielek. W międzyczasie kąpiemy się w rzeczce "Łukasz" suszy się - jakiś taki wstydliwy był.

  To "Szczupak" który potem sprawdza, czy można majtki wysuszyć nad ogniskiem (tylko, że on je "suszył" w ognisku)       

Skutek opłakany, majki  pokazały zawartość sztuczną i się nadtopiły.

A, żeby było śmieszniej, wcześniej "Szczupak" stwierdził: A po co mi dwie pary?! Wysuszą się!

Teraz już wie, po co na rajd trzeba zabrać dwie pary gaci.

KARA MUSI BYĆ (to hasło zostało hasłem rajdu a także potem w szkole długo jeszcze używane przez uczestników rajdu w różnych przypadkach wzbudzało śmiech i przypominało o  pewnych gaciach)

Wracamy do stodoły Reszta "trasy" zbiera się na wspólne ognisko. Idziemy i my. Trochę śpiewania. Uczymy się "Lizellotty" wracamy i spanko.

Rano śniadanko i ruszamy do Rudawy, skąd pociągiem (już po nowej cenie) jedziemy do Krakowa. Zostawiamy plecaki w przechowalni (3800zł sztuka - drogo) i ruszamy na Rynek.

Tam kropi deszczyk. Skok do Barbakanu   Oglądamy występ "krakowiaków" Czas wolny Potem obiadek w barze i 1700 do kościółka.  Potem wracamy na dworzec, gdzie koczujemy przy kasach. Iwona rysuje różne rzeczy - "Łukasza" też. W pociągu zajmujemy dwa przedziały. Luźno. Pionki 500 Czekamy do 545 Autobus 620 Kozienice Potem już tylko oczekiwanie na "jedynkę"