Część trzecia (TOM III) Kroniki SKKT-TKPZ
Relacja z rajdu OBÓZ w BIESZCZADACH
(TKPZ Nr 55): - przepisane z kroniki
Uczestnicy: 11+1
I dzień - 4.08.93 środa
Wyjeżdżamy o 1930 "jedynką" z Brzeźnicy,
jedziemy do Bąkowca, tam 2050 pociąg do Radomia. Z Radomia o2223
Udaje się nam umieścić w 2 przedziałach i tak jedziemy do 400,
wtedy okazuje się, że nasz wagon należy do tych zostawianych na tej stacji,
więc przesiadka, ale tym razem już na korytarz. Dopiero na końcówce udaje się
nam zająć przedział i tak o 800 dojeżdżamy do Zagórza. Aneta z
Agnieszką W. sprawdzają możliwości dojazdu do Wetliny. Okazuje się, że
autobus tzw "zielonej linii" czeka na nas. No może nie tylko na nas.
1,5 godziny jazdy i jesteśmy w Wetlinie. Rozbijamy się w PTTK w Wetlinie Wita
nas Pietrek "Psiakrew". Znajdujemy sobie niezłe miejsce nad
Wetlinką. Krzysiek od razu zaczyna "łapać" promienie słoneczne
.
Agnieszka D. też łapie, tyle że błotko
.
wyszliśmy na mały spacer, i tak skończył się udział Agnieszki w berku. Uciekając przed Danielem "złapała pobocza" a rów z błotkiem był blisko
Piątek
Wstajemy rano tzn o 600, śniadanko, potem
wymarsz i autobus o 740 do Ustrzyk Grn. W bazie drogą losowania
zostały Agnieszka D. i Iwona. W Ustrzykach krótkie zakupy (na drogę) i o 900
wyruszamy na szlak (czerwony) Na wstępie uiszczamy opłatę (wejściówka) 3tys
- ulgowy Podejście ostre na Połoninę Caryńską. Widoki piękne, pogoda też.
Jest na szczęście niezbyt upalnie. Zejście z Połoniny to kilka wywrotek,
jedna zakończona raną ciętą na ręce, Agnieszka robi za pogotowie
ratunkowe. Dochodzimy do Brzegów przed 1400 krótki odpoczynek (1h)
i o 1500 ruszamy na Połoninę Wetlińską i po 115 jesteśmy
na górze czyli w schronisku
. Tym razem 15 minut odpoczynku i ruszamy
dalej
.
Dobre tempo bo w miarę równo idziemy. O 1800 dochodzimy do
Przełęczy Orłowicza. Zaciąga się, więc część grupy rusza od razu reszta
po 15 minutowym odpoczynku. W połowie zejścia łapie nas burza, grzmoty są
niezłe, niezła też robi się droga (glina) Burza trwa 20 minut, tak że na końcówce
nie pada. Do szosy dotarliśmy w 50 minut, ale miejscami prawie biegliśmy.
O 1915 w obozie, zmienić ciuchy, kolacja a potem spać.
ciężka trasa (szczególnie dla mnie - noga - ale jakoś z pomocą Anety i Przemka dałem radę)
Sobota
Wstajemy o 800, ruszam z Krzyśkiem po zakupy.
Gdy wracamy o 915 robimy śniadanie. Potem czas wolny. Spacerki
Krzysie się kąpie, robi nawet "pomki" w wodzie
jedna wyszła mu nawet podwodna. Obiad jemy o 1600
makaron +ser potem opalania ciąg dalszy i kolacja. Przygotowujemy ognisko
"No co !? - jestem dwuręczny!"
Są
kiełbaski i goście: trzy dziewczyny z Puław i Jarek z gitarami
. Spać idziemy
koło 2400
Niedziela
Daniel wita nowy dzień
pobudka o 800 i o 840 ruszamy do kościoła.
Wracamy i po śniadanku o 1120 ruszamy na Smerek, podejście pod Przełęcz
Orłowicza
115, potem na Smerek , pamiątkowe zdjęcie pod krzyżem
,
schodzimy , mijamy długiego "tasiemca" Krzysiek widocznie przyuważył
jakąś dziewczynę, bo z wrażenia nogi mu się pomyliły. Schodzę 2 godziny
(inni 120), dochodzimy do Wetlinki, przymusowa przyjemność
zmoczenia nóg. Obiado- kolacja - rosół z makaronem i kisiel.
Poniedziałek
Wstajemy wolno, bo dzień wolny - o 1000. Chłopcy
idą na ryby
i nawet parę rybek (na skwarki chyba) złapali. Potem kanapki
. Towarzystwo się rozłącza
dziewczyny "łapią " kolorek, szykujemy ognisko + kiełbaski
Krzysio ugania się w rzeczce za mydłem, a reszta oblepia plastrami. Potem
ognisko do 200 a "trójka" bez Agnieszki D. grają z
Jarkiem w karty do 500. Nic dziwnego, że następnego dnia na trasę
rusza "7" , chłopcy plus Aneta, Dorota, Ania.
Wtorek
Pobudka o 800 i o 938 autobus do
Kalnicy. Ruszamy po drobnych zakupach, na początku w towarzystwie bardzo
"rozszczekanego" malca na rowerze ( nawet Daniel zrezygnował z
dyskusji) Po 50 minutach docieramy do Jaworca
. Konkretnie do schroniska na
czarnym szlaku
. Potem 2,5 godziny do przełęczy Orłowicza, po drodze wiele
malin i jagód. Przy nich trochę dłuższy postój Schodzimy z Przełęczy
Chłopcy biją rekordy (35min) Obiad jedzą tylko Daniel z Krzyśkiem. Zupa z
ziemniakami i konserwą. Ognisko. Krzysio poznaje kolejne trzy dziewczyny.
Deszcz od 2200 z przerwami, tylko w nocy.
Środa
Dziś, chociaż nie pada, pogoda nie najlepsza, dość pochmurno. Na obiad Aneta z Przemkiem bawią się w fabrykę placków. Chętnych do jedzenia trochę jest. Mała wieczorna kotłowanina w "trójce" Sprawdzamy po prostu, ile osób ten namiot może pomieścić.
Czwartek
Pobudka o 600 i znów na Ustrzyki Górne
autobusem o 740 Tylko tym razem nie dojeżdżamy do Ustrzyk, tylko
wysiadamy przystanek wcześniej, czyli na Przełęczy Wyżniańskiej. Jesteśmy
pierwszą grupą która wchodzi na szlak. Idziemy spokojnym podejściem do bacówki
"Pod Rawką" Tam pamiątkowe zdjęcia
, Daniel w
dybach
. Ruszamy dalej.
tym razem ostre podejście, aż pod Małą Rawkę. Aneta znowu ma robotę - siły
pociągowej. Z Rawki podziwiamy widoki
Monika "lornetuje"
i po chwili odpoczynku ruszamy dalej na
Wielką Rawkę. Tam też niezłe podejście. Znów widoki, także na ukraińską
stronę. Wracamy przez Małą Rawkę i Dział. Po drodze mnóstwo jagód.
Zbieramy 3 litry na obiad. Aneta z Przemkiem prowadzą bardzo długi dyskurs
kulinarny. Wychodzimy przy krańcu Wetliny, oczywiście tym drugim. Dzisiaj
grzeje nieźle, łapiemy opaleniznę. Na obiad jemy makaron z jagodami. Dobre.
wieczorem ognisko. Sąsiadki też były na Rawce.
Piątek
Dzisiaj opuszczają nas 0 1540 dwie Agnieszki i Daniel. Reszta odpoczywa po trasie, Krzysio "bliżej" poznaje Anię. Wieczorem 2100 burza. Jedna z pierwszych błyskawic wycelowała w Wetlinę.
Sobota
Krzysiek, Przemek, Dorota jadą do Cisnej i ruszają
szlakiem czerwonym na Jasło
i Okrąglik. Tym razem poznają dziewczyny z
Krosna. reszta się opala, (żegna jednych sąsiadów- adres dla Krzysia jest) i
poznaje nowych sąsiadów z Iłży . Trójka wraca o 1730 akurat na
kisiel, potem małe ognisko, znowu wieczorna burza.
Niedziela
My do kościoła na 900 a Przemek z Krzyśkiem jadą z "Iłżą" do Cisnej i stamtąd kolejką wąskotorową do Rzepedzi (50tys). wracają o 1500 a my się dalej opalamy, pieczemy ziemniaczki i kiełbaski. Pakujemy się już. Likwidujemy dwa namioty. Dorota i Ania przenoszą się do "trójki".
Poniedziałek
Wstajemy o 640 (budzi nas Krzysio)
pakujemy , żegnamy z Pietrkiem
(dajemy mu na pożegnanie czekoladę) i o 840
wyjeżdżamy z Wetliny O 1015 jesteśmy w Lesku idziemy na camping i
rozbijamy trzy namioty. Zwiedzamy Lesko i zaczynamy wydawać pieniądze. Utrwala
się hasło: "Doprawdy komiczne, alem się uśmiał, alem się ubawił"
Wtorek
Cała ekipa jedzie nad Solinę
(cel pobytu w Lesku) tam
opalają się kąpią i zwiedzają - wracają o 1530 Pogoda dalej
jest.
Środa
Dziś ostatni dzień w Bieszczadach (Lesko to też Bieszczady) Pakujemy się. Ostatnie spacery po Lesku i jedziemy do Zagórza. Tam zaopatrzenie na drogę i godzinę przed, o 840 podstawiają nasz pociąg . Zajmujemy cały przedział (jest nas 8) i uderzamy w "kimkę" Szczególnie ogarnia ona Monikę. Ludzi coraz więcej. Wielu do nas zagląda. Do Radomia dojeżdżamy przed 500 autobus mamy o 550 Jedziemy o 700 będąc w Kozienicach a o 725 do Brzeźnicy.